piątek, 15 listopada 2013

Co NIK na to?

Niektórzy Czytelnicy w trakcie czytania będą przecierać oczy ze zdziwienia. Zapewniam jednak, że najczęściej będą je przecierać w Urzędzie Miasta i Miejskim Domu Kultury. Wydaje mi się bowiem, że jestem pierwszą osobą, która w całości przeczytała dokumenty związane z zamówieniem publicznym o zamieszczeniu ogłoszeń w prasie lokalnej.

Trochę wyjaśnienia. Tak, jak napisano w odpowiedzi na interpelację, którą zamieściłem we wcześniejszym wpisie, wybrano najtańsze oferty. Przedstawił je Tygodnik Extra. Piszę oferty, bo MDK przeprowadził dwa postępowania. W imieniu Urzędu Miasta na ogłoszenia oraz drugie postępowanie, na materiały promocyjne miasta w formie biuletynu.  Od początku 2013 roku dom kultury przejął zadania w zakresie promocji miasta. Ale istnieje pewne "ale". Prosiłem o podanie znaków pism. Na ofertach nie ma nawet odnotowanej daty i godziny wpływu. Domyślam się, że w Urzędzie Miasta istnieje procedura kancelaryjna, która wymusza wpisanie znaku na każdym wpływającym piśmie.Zwłaszcza na pismach, które dotyczą zamówień publicznych. W MDK jej widocznie nie ma. Może dlatego przeniesiono tam promocję?

W trakcie studiowania dokumentów proszę zwrócić uwagę na terminy (dlatego tak ważna jest godzina wpływu) i pośpiech w jakim musieli działać wydawcy i zamawiający. Ciekawe z czego ten pośpiech wynikał? A jak działa się szybko, to popełnia się błędy. Odnoszę również wrażenie, że dwaj oferenci, wydawcy Dziennika Łódzkiego oraz Tygodnika Siedem Dni, nie byli dokładnie poinformowani, co zamierza zamówić dom kultury. Szczególnie mgliście przedstawiono im ofertę biuletynu. Przedstawili bowiem tylko cenniki reklam na stronach redakcyjnych i stronach typowo reklamowych. Oferta A!Media dziwnym trafem w stu procentach wpisywała się w wizję zamawiającego. W dalszej części, dla uproszczenia, będę rozpatrywał ceny reklam dla całej strony w poszczególnych gazetach. Zaczynamy od postępowania na ogłoszenia prasowe dla Urzędu Miasta.



Na razie wszystko gra. Jak się domyślam, rozpoczęto telefoniczne konsultacje z wydawnictwami i wysłano email do Dziennika Łódzkiego. Proszę zwrócić uwagę na daty i godziny oraz sformułowanie: "przesłanie wycen i umowy".


Teraz oferty. Dziennik Łódzki:


Upust za stałą współpracę 45 procent.

Siedem Dni:


Bez bonifikaty na ogłoszenia przy całorocznej umowie?

Tygodnik Extra: 


Nieźle. Upust 40 procent. Ale zaraz, zaraz. Pojedynczy moduł 36zł. Cała strona kosztuje tak jak w Tygodniku Siedem dni- 1440zł. To liczymy: 1440zł - 40% = 864zł netto. W ofercie cała strona po upuście to1062,72zł netto. To nie jest 40 procent bonifikaty! Chyba, że do 864zł dodamy 23 procent podatku VAT i wychodzi 1062,72zł. No, ale to jest brutto, nie netto.

Następny dokument:  



Tutaj widzimy, że w dokument wpisano poprawnie 40 procent upustu od Tygodnika Extra. Skąd natomiast wzięła się cena 1260zł netto dla reklam na stronach redakcyjnych Tygodnika Siedem dni? Na całym świecie reklamy na stronach redakcyjnych są droższe od stron typowo reklamowych. Przyjrzyjmy się dokładniej krzywo skopiowanej ofercie Tygodnika Siedem dni. W lewym dolnym rogu jest informacja o dopłatach. Za stronę redakcyjną 100 procent więcej, za strony drugą i trzecią 150 procent więcej. Policzmy drugą wersję dopłaty. 1440zł + 150% = 2160zł. Czeski błąd! Ktoś przy przepisywaniu zamienił cyferki 1 i 2. Proszę zapamiętać tę pomyłkę.

No i teraz umowa:




Cała strona 1062,72zł netto! Jak w ofercie Tygodnika Extra. W oficjalnym załączniku Urzędu Miasta "Protokół Rozeznania Ofertowego" -było 864zł netto!

Teraz drugie postępowanie przetargowe na biuletyn miejski. Dziennik Łódzki i Tygodnik Siedem Dni złożyły oferty identyczne jak w pierwszym postępowaniu. Tylko, jak pisałem na wstępie, Tygodnik Extra bezbłędnie rozpoznał zapotrzebowanie władz miejskich. Szczęśliwcy! Oto jego oferta:  


Tym razem 40 procent upustu policzono dobrze :-) I dalsze dokumenty:


Chyba ktoś inny przygotowywał dokumenty, bo nie wpisano pomyłkowej kwoty 1260zł



Cudnie! Jak tanio miasto płaci za propagandę ugrupowania politycznego Forum w Tygodniku Extra! Tylko 798zł netto za całą stronę. Udało się jeszcze coś utargować.

Cały czas niepokoiła mnie sprawa braku bonifikaty w przypadku Tygodnika Siedem Dni. Jak wydawca mógł tak łatwo oddać pole, nie proponując upustu? To wbrew zasadom rynku i jakimkolwiek prawom konkurencji. Umowa miała być przecież zawarta na rok. Udało mi się dotrzeć do propozycji umowy, która została napisana 9 stycznia 2013r. i przedstawiona w MDK. Niestety nie otrzymałem jej w odpowiedzi na złożoną interpelację. Nie napiszę co o tym myślę, bo to bardzo niecenzuralne. W interpelacji dostałem tylko kopię strony ze standardową ofertą wydawcy, którą przedstawiłem już w tym wpisie. Przypominam, że z maila przesłanego do Dziennika Łódzkiego wynika, że wydawcy mieli przedstawić wyceny i umowy. Tygodnik Siedem Dni przesłał od razu umowę. Co uderza przede wszystkim? Bliźniacza treść propozycji umowy Siedmiu Dni i zawartej umowy Tygodnika Extra na ogłoszenia przychodzące z Urzędu Miasta. Przypadek? Oto dokument, którego nie dostałem z odpowiedzią na interpelację:



Tygodnik Siedem Dni dał jednak bonifikatę - 25 procent. Łatwo policzyć cenę netto. 1440zł - 25% = 1080zł netto za stronę (1328,40zł brutto). Podpisana umowa z Tygodnikiem Extra to 1062,72zł netto - wygrał ceną o 17zł netto niższą na stronie. Teraz strona redakcyjna. W "Protokole Rozeznania Ofertowego" pomyłkowo wpisano kwotę 1260zł netto. No to teraz od 1260zł netto - 25% = 945zł netto. Ale 945zł "wyszło" przy reklamie na 2 i 3 stronie 150 procent. Jaki byłby wynik na innych stronach redakcyjnych, gdzie jest napisane 100 procent? Może 815zł netto? Wybaczcie Państwo, ale to już wyższa "matematyka pomyłkowa". Być może nikt tego nie policzył. Przypominam, że działano szybko i chaotycznie, co widać po dokumentach. Dlatego cena 798zł za biuletyn miejski wcale nie musi być przypadkowa. Czy tak jak ja, macie wrażenie, że oferta Tygodnika Extra wpłynęła jako ostatnia i musiała wygrać? 

I jeszcze jedno. Dlaczego do porównania ofert dla Tygodnika Siedem Dni brano pod uwagę ceny z załącznika, a nie z oferty przedstawionej w umowie? Na to i wiele innych pytań, mam nadzieję, odpowie wizyta kontrolerów z Najwyższej Izby Kontroli w Urzędzie Miasta..

I na zakończenie aneksy do umów podpisane 20 lutego 2013 roku, gdy współwłaścicielka A!Media sp.k., była już pracownikiem urzędu miejskiego. Ktoś powie, że to zwykła kosmetyka. Zmiana formy działalności gospodarczej i nazwy. Aneks nie dotyczy spraw finansowych umowy. To prawda. Ja jednak chciałbym to usłyszeć od inspektorów NIK i być pewnym, że nie ma w tym nic zdrożnego. Bo cała sprawa budzi u mnie, a z tego co słyszę również u innych, co najmniej niesmak.







5 komentarzy:

  1. dobra historia, w naszym grajdołku jest pewnie więcej takich, ale to jest przykład wielkiej nieudolności.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znam się, ale moim zdanie jeżeli są takie nieścisłości ktoś kompetentny powinien to zbadać

    OdpowiedzUsuń
  3. Macierewicza dajcie oszołomy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś zacznie wypadać z szaf za parę miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie radny, Pan jako osoba publiczna mając wiedzę, że ktoś popełnia przestępstwo ma Pan obowiązek informowania o tym odpowiednie służby. Jeżeli jednak Pan dopuszcza się zaniechania tego obowiązku popełnia Pan czyn zabroniony, zagrożony sankcją karną. Proszę więc nie wypisywać insynuacji na blogu. Jeżeli ma Pan wątpliwości to proszę iść z tym natychmiast do prokuratury a nie do NIK-u.

    OdpowiedzUsuń