Co napisać o sesji, o której dziennikarze i wszyscy święci powiedzieli już wszystko? Na szczęście wpisy o radzie miasta zatytułowałem ze
słowem „subiektywny” i mogę kształtować je dość swobodnie. Kto przeżyłby
następne suche sprawozdanie?
Na wstępie, jako radny opozycji (do przyszłych wyborów)
pragnę zapewnić, że nie będę domagał się super wyników finansowych w spółce
MOSiR „Relaks”. Nie jestem demagogiem. Przy tej bazie rekreacyjnej, która ma
przede wszystkim służyć mieszkańcom Zduńskiej Woli, inaczej nie będzie. Na
masowy napływ turystów nie mamy co liczyć. Nie oznacza to, że nie można szukać
oszczędności w działalności lub pozyskiwać nowe źródła dochodów. I właśnie do
tego ostatniego będę „pił”. Dwa lat temu zaproponowałem, by wzorem innych
miast, przekazać słupy ogłoszeniowe w zarządzanie „Relaksowi”. Na całym świecie
powierzchnia reklamowa jest źródłem dochodów. Za wywieszanie ogłoszeń i plakatów MOSiR
pobierałby opłaty. Nie zasypałoby to dziury w finansach spółki ale kilka złotych wpadłoby do kasy. Z opłat zwolnione
byłby ogłoszenia o niekomercyjnych imprezach kulturalnych, charytatywnych,
religijnych i nekrologi.
Pomysł nie spotkał się ze zrozumieniem. Starostwo, na którego terenie w większości
stoją słupy ogłoszeniowe, od razu chciałoby opłaty od dzierżawy gruntu. Czasami
wydaje mi się, że dla powiatu Zduńska Wola leży gdzieś „w odległej galaktyce”.
To chore! Istnieją też przepisy, z których wynika, że gmina winna umożliwić
mieszkańcom bezpłatne zamieszczanie ogłoszeń. To da się załatwić. Wystarczy w
kilku miejscach miasta postawić zadaszone tablice ogłoszeniowe. W kilku sklepach
takie tablice z powodzeniem funkcjonują. Nikt, kto chce sprzedać samochód lub
rower, nie powiesi ogłoszenia na słupie. Przecież zaraz zostanie zaklejone ono przez dyskotekę lub lichwiarską pożyczkę. Istnieje również problem kampanii
wyborczych. Jedno ugrupowanie polityczne mogłoby wykupić powierzchnię
wszystkich słupów na dwa miesiące. Można temu przeciwdziałać. W okresie
kampanii MOSiR mógłby sprzedawać powierzchnie podzieloną na chętne komitety
wyborcze.
Słupy ogłoszeniowe są jednym z elementów przestrzeni miejskiej. Powinny wyglądać estetycznie. Obecnie w Zduńskiej Woli żal na nie patrzeć. Propozycja może wzbudzić kontrowersje i wydawać się nie do zrealizowania. Jeśli coś w Polsce jest niemożliwe, trzeba powołać się na Unię Europejską. Wiadomo, że jak zahaczy się o UE, to wszystkie instytucje od razu padają co najmniej na kolana. Nasze kompleksy wykorzystam do poparcia swoich racji. W ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego wyraźnie zapisano, że obowiązkiem gminy jest bezpłatne udostępnienie miejsca na plakaty dla komitetów wyborczych. W cywilizowanych państwach i miastach stawia się tymczasowe tablice a w tym czasie słupy ogłoszeniowe nadal pełnią swoją informacyjną funkcję. Podoba mi się rozwiązanie z Francji, gdzie każde ugrupowanie dostaje niewielką, oddzielną tablicę. Powoduje to, że znika wojna plakatowa. No i jeszcze aspekt ekologiczny, który tak samo działa na polskie instytucje jak UE. Komitety wyborcze zamiast tracić kasę na zadrukowywanie ton papieru mogą przeznaczyć ją na inne formy dotarcia do wyborców. Czy pamiętają Szanowni Czytelnicy te oblepione plakatami wyborczymi słupy w Zduńskiej Woli po kampaniach wyborczych? Te sterty zwisającego i pałętającego się pod nogami papieru? Jako polityka lokalnego też mnie to irytuje szczególnie, że sam poddaję się wilczym prawom kampanii wyborczej. A tak mógłbym, zamiast latać od słupa do do tablicy, napisać coś na blogu lub oddać się innym przyjemnościom umysłu i ciała. Przed nami cztery kampanie wyborcze. Mam nadzieję, że starostwo jeszcze raz przemyśli sprawę i Zduńska Wola nie będzie wyglądać podczas nich jak wielki skład makulatury.
http://zdunskawola.naszemiasto.pl/artykul/1476153,na-slupach-zostaje-darmocha,id,t.html
A to odpowiedź na interpelację złożoną rok wcześniej, która wywołała temat: